
Co za niesamowita pozycja! Jest to klasyczny przykład książki, której się nie czyta, a którą się wchłania.
Premiera pierwszej powieści jednego z moich ulubionych kabareciarzy odbyła się już w październiku ubiegłego roku i nawet nosiłem się z zamiarem jej kupna, ale: a to nie było czasu, a to nie było pieniędzy, a to w ogóle książki nie mogłem dostać i w końcu o niej zapomniałem. W zeszłym tygodniu jednak, w empiku, zobaczyłem znajomą okładkę. Wziąłem pozycję do ręki w celu pobieżnego zapoznania się z jej treścią i nagle zorientowałem się, że wchłonąłem pierwsze sześćdziesiąt jeden stron. Po takim wstępie, myślę sobie: "nie no, muszę ją kupić". Powód był prozaiczny - chciałem poznać zakończenie. Drogą kupna sprzedaży stałem się szczęśliwym posiadaczem publikacji, która tak mnie wciągnęła, że usiadłem na empikowym fotelu i ku zdziwieniu, oburzeniu czy nawet przerażeniu pozostałych klientów sklepu, śmiejąc się do rozpuku wchłonąłem kolejne kilkadziesiąt stron.
Dziś po przeczytaniu całej powieści Tomasza Jachimka pod tytułem Handlarze czasem, mogę podzielić się wrażeniami.
Książka jest absolutnie wciągająca. Tak zaskakuje czytelnika błyskotliwym i inteligentnym dowcipem, że nie sposób śmiać się po cichu. Jednak nie tylko humor zasługuje na uwagę. Godna podziwu jest również fabuła z pogranicza Sci-Fi. Uniwersalna, acz niebanalna treść jest w stu procentach trafnym komentarzem społeczno-kulturalnym. Świetnie obrazuje rzeczywistość w jakiej aktualnie żyjemy. Mamy odniesienia zarówno do współczesnej, trzypokoleniowej, polskiej rodziny, jak i do przedstawicieli mentalności głębokiego PRL-u. Znajdziemy również typowe nowoczesne fiu-bździu oraz żądnych szybkiej kariery i łatwych pieniędzy młodych yuppies. Są też oczywiście delegaci spod budki z piwem, czyli kolokwialnie rzecz ujmując - klasyczna żulia.
Książka stanowi niejako przekrój naszego społeczeństwa i posiada z pewnością niebagatelną wartość socjologiczną. Niemniej jednak wszystko potraktowane jest z przymrużeniem oka.
Fabuła opiera się losach pewnej rodziny, której to członek, wuj Franciszek, wynajduje maszynę do handlu - cennym jakże - czasem. Odnosi oczywiście niebywały sukces i kupczenie czasem staje się typowym biznesem familijnym. Rodzinne perypetie przeplatają się z przykładami historii z życia klientów, będących reprezentantami rozmaitych klas i stanów społecznych.
Handel czasem okazuje się być złotym środkiem, panaceum na dolegliwości dnia dzisiejszego. Ale czy na pewno? Uważny czytelnik naturalnie, zada sobie to pytanie, po dotarciu do "happy endu"...
Autor nie szczędzi sobie złośliwości i kwaśnej ironii dla chamstwa i arogancji, tak głęboko zakorzenionych w naszej mentalności. Czytadło łatwe, lekkie i przyjemne, a do tego inteligentne i do bólu śmieszne! Zapraszam do lektury.
Nie wiedziałem, że mój ulubiony autor skeczy wydał powieść. Trza zaiwaniać do empiku.
OdpowiedzUsuń